wtorek, 14 października 2014

Ambasadorka Oriflame - linia True Perfection

Nie spodziewałam się, że nastąpi dzisiaj taki dzień, który poprowadzi mnie ku spełnieniu moich marzeń. Leżę sobie rano w łóżku, biorę telefon do ręki, wciskam magiczny znaczek wi-fi i dostaję
 e-mail z tytułem Gratulujemy! Zostałaś Ambasadorką!




Myślę sobie, że to pewnie jakaś kolejna reklama podobna do tych gdzie rzekomo wygrywamy
 100 000 złotych. Decyduję się jednak otworzyć i czytam dalej i oczom swoim nie wierzę. Zapraszają mnie do Warszawy na spotkanie ambasadorek, gdzie poznam najnowszą linię kosmetyków pielęgnacyjnych True Perfection. Wszystko zaczęło się od krótkiego formularza, który wypełniłam jakiś czas temu. Na chwilę obecną nie wiem zbyt wiele, ale wszelkie moje wątpliwości zostaną rozwiane w najbliższy czwartek. Jestem niesamowicie podekscytowana tym zaproszeniem i już teraz zapowiadam recenzję, którą podzielę się po dłuższym testowaniu oraz moimi wrażeniami z wizyty w siedzibie Oriflame.

Same opakowania cieszą moje oczy i już nie mogę się doczekać, aż zacznę je testować:)

Pozdrawiam Was
kosmasia22

wtorek, 23 września 2014

Turkus, róż i beż, czyli pastelowy AVON na paznokciach

Szaro, buro i ponuro więc postanowiłam troszkę rozweselić paznokcie lakierami od AVON. Każdy z innej serii w kolorach: Turquoise Pop, Barely There oraz Wandering Rose. Tym razem nie czerpałam znikąd inspiracji i stworzyłam coś sama:) Tutorialu nie będzie, ponieważ mój prywatny siostrzany fotograf ma urlop ;) Mimo to zapraszam do obejrzenia zdjęć efektu końcowego.

 
Lakiery których użyłam 

















































Efekt końcowy :) 
Mam nadzieję, że Wam się podoba

Pozdrawiam
kosmasia22

poniedziałek, 22 września 2014

Tak, jestem żelomanką :)

Oferta produktów pielęgnacyjnych dostępnych na polskim rynku jest tak obszerna, że nie jestem w stanie pozostać wierna jednemu kosmetykowi. Tak jest w przypadku żeli pod prysznic których mam na chwilę obecną 12 sztuk ;) Dlaczego tak dużo? Na pewno nie dlatego, że myję się 12 razy dziennie. Mam tak, że każdego dnia wybieram inny żel, o innym zapachu i na dane poczucie humoru. Dla niektórych może wydawać się to dziwne, zwłaszcza dla tych którzy od lat używają tego samego produktu do mycia się. Uwielbiam testować nowości, otaczać się milionami zapachów, które są w zasięgu ręki na półce w Rossmanie, Naturze, Super-pharm czy w punkcie Ziaji. Każdy z nich jest od zadań specjalnych. Latem gdy mamy upały uwielbiam cytrusowe, rześkie i odświeżające zapachy, a z kolei zimą mocno kremowe, nawilżające i aromatyczne zapachy, które potrafią niejako "otulić" gdy jest nam zimno :) Przedstawiam dzisiaj moją małą żelową armię, która nieustannie się zmienia.


Żele na lato:

W tym roku Oriflame wypuścił nową serię DISCOVER
dzięki której przenosimy się w różne zakątki świata. Moje dwa przenoszą do Brazylii i na Sycylię:) Żel w kolorze zielonym jest o zapachu owoców tropikalnych, a żółty przypomina nam zapach cytryny i limonki.



















Od lewej mamy całkiem nowy zapach Avonu - Jagody Acai oraz porzeczka. Dla mnie jest obłędny, subtelny, ale zmysłowy. W środku mamy żel z peelingiem 2w1 o nazwie Lagoon i rzeczywiście zapach przypomina nam morską lagunę. Jest rześki i odświeżający. Została słodka malina, nic tylko chciało by się ją zjeść :)


















Original Source ma w swojej ofercie cudowne zapachy, które dokładnie odpowiadają zapachom owoców.






















Nie obeszło by się oczywiście bez ukochanej Ziaji:) Na lato idealnie sprawdzają trzy od prawej, a kremowy, kaszmirowy na sezon jesień/zima. Zapach, który od lat towarzyszy firmie to oliwka. Kolejne to: morski z serii sopot spa i żurawinowo-poziomkowy idealny na poprawę humoru :)


Na zimę również idealnie sprawdzają się żele Dove o kremowej formule. Są dość gęste przez co mamy uczucie dobrego nawilżenia. Zostawiają po sobie delikatny zapach, który długo utrzymuje się na skórze.



Mleczko migdałowe z hibiskusem oraz Granat z werbeną cytrynową.

Zaletą wszystkich tych żeli jest to, że są w przystępnych cenach. Za żaden z nich nie zapłaciłam więcej niż 15zł. Bez względu na to czy żel został kupiony w drogerii czy zamówiony z katalogu z każdego jestem bardzo zadowolona i ciągle czekam na więcej i więcej... 
Pozostaje mi życzyć Wam wielu pachnących długich kąpieli i szybkich pryszniców :)
Pozdrawiam
kosmasia22

poniedziałek, 15 września 2014

Paznokcie w stylu Ombre z Gel finish AVON

Oglądając niedawno kanał na YouTube AVON Makeup TV natrafiłam na tutorial w którym przedstawiono krok po kroku manicure Ombre. Zainspirował mnie on do stworzenia własnej wersji z którą chcę się dzisiaj podzielić:) Do wykonania manicure użyłam:
  •  lakierów z serii GEL finish w kolorach Barely There i Parfait Pink (każdy 9,99 zł)



  •  zwykłej gąbeczki do nakładania podkładu
  • Top coat z essence (7 lub 8 zł)




  • spray przyspieszający wysychanie lakieru AVON (cena w promocji ok. 10 zł)

KROK PO KROKU:

1. Pokrywam paznokcie jedną warstwą lakieru w kolorze Barely There i czekam do wyschnięcia.



2. Nakładam na koniec gąbeczki różowy i beżowy lakier tuż obok siebie i zaczynam robić "pieczątki". Lepiej nabrać mniej lakieru aby wyszedł efekt rozmycia, a granica między dwoma kolorami była słabo widoczna.





3. To normalne, że skórki podczas "pieczętowania" brudzą się lakierem. Wystarczy nasączyć patyczek kosmetyczny zmywaczem i oczyścić.

4. Aby efekt Ombre był dobrze widoczny na paznokciach należy na koniec pokryć je lakierem bezbarwnym lub lakierem utwardzającym topcoat. Dzięki niemu paznokcie pięknie błyszczą ;)



5. Dla niecierpliwych osób takich jak ja idealnym rozwiązaniem jest spray przyspieszający wysychanie lakieru. Trzeba jedynie uważać ponieważ jego formuła jest dość tłusta, więc radziłabym unikać kontaktu np. z laptopem :) Psik i gotowe...


Efekt prezentuje się tak

                       
       



Pozdrawiam ciepło :)
kosmasia22

czwartek, 11 września 2014

dobre, bo...polskie:) część 2 - Bielenda i produkty do demakijażu

Będąc w tym roku na targach kosmetycznych w Hali Stulecia we Wrocławiu z utęsknieniem wypatrywałam stoiska marki Bielenda. Jest to druga firma ( oczywiście polska) tuż po Ziaji do której mam ogromną słabość. Mając dostęp do hurtowni kosmetycznej mogę czasami testować kosmetyki Bielendy z linii produktów profesjonalnych, które używane są w salonach kosmetycznych. Moje zafascynowanie wzięło się stąd, że na targach pani kosmetolog wykonała mi demakijaż twarzy profesjonalnym płynem micelarnym z serii Bielenda Professional. Zakochałam się w nim od pierwszego użycia ;) a raczej w jego zapachu i działaniu. Od tamtej pory gości on na mojej półce w łazience razem z innymi produktami do demakijażu, które zamierzam krótko omówić.

 To tutaj zaczęła się miłość do Bielendy :)
























...a zaczęło się od wspomnianego płynu micelarnego

Może zacznę od strony praktycznej. Łatwo zauważyć pompkę, która znacznie ułatwia nam życie;) Płyn łatwo się dozuje na wacik i szybko możemy przystąpić do demakijażu twarzy. Cudownie zmywa makijaż i daje nam uczucie czystej, odświeżonej buzi. Ogromnym plusem jest jego zapach, zresztą jak reszty kosmetyków z Bielendy. Mają swój charakterystyczny rześki, nieperfumowany i przyjemny zapach. Nie ma co się rozwodzić tylko samemu powąchać:)
A teraz trochę teorii: płyn przeznaczony jest dla każdego rodzaju cery i posiada takie składniki aktywne jak - micele, perła, kawior. Jest prosty w użyciu ponieważ wystarczy nanieść płyn na wacik i przetrzeć nim twarz. Jego pojemność to 300 ml i jest bardzo wydajny. Cena w hurtownii wynosi 26zł, ale w promocji można go kupić za 19zł :)

A skoro mowa o demakijażu twarzy to musimy również zadbać o odpowiedni demakijaż oczu. Z pomocą idzie nam dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust. Przeznaczony jest do wrażliwej skóry powiek i wokół oczu dlatego w jego skład wchodzi rumianek i witamina B5. Aby płyn był gotowy do użycia musimy go najpierw wstrząsnąć aby uzyskać jednolitą konsystencję. Świetnie radzi sobie z każdym tuszem. Gdy makijaż oka jest mocniejszy Bielenda zdecydowanie lepiej sobie radzi  niż Ziaja niebieska do demakijażu oczu. Zawartość płynu to 200ml, a cena wynosi 24zł.



Ostatni element demakijażu to tonik do twarzy. Wcześniejsze kosmetyki były z serii profesjonalnej, natomiast ten można nabyć w drogeriach (swój kupiłam w Naturze za ok. 10zł). Szczerze mówiąc tonik niewiele różni się od tych z "wyższej półki". Opakowanie ma identyczne jak płyn do demakijażu oczu, a zapach znacznie zbliżony do płynu micelarnego:) Jeżeli chodzi o działanie to wcale nie jest gorszy. Dla mniej wtajemniczonych - tonik jest to produkt który ma przywrócić naturalne pH naszej cery dlatego po kontakcie z wodą i np. żelem oczyszczającym należy przetrzeć twarz płynem z nasączonym wacikiem. Zawartość kwasu hialuronowego ma za zadanie nawilżać naszą buzię dlatego po kontakcie z wodą gdy mamy to nieprzyjemne uczucie ściągnięcia warto zastosować tonik :)


Demakijaż jest nieodłącznym elementem codziennej pielęgnacji dlatego warto poświęcić te kilka minut aby nasza twarz wyglądała na czystą, zadbaną i wypoczętą.

I love them <3
Pozdrawiam
kosmasia22

czwartek, 28 sierpnia 2014

dobre, bo...polskie :) część 1 - Ziaja


Każdy z nas ma jakieś preferencje zakupowe, jasna sprawa że kierujemy się ceną, marką, modą czy gustem. Zastanawiam się jednak czy ktoś tak jak ja zwraca uwagę na pochodzenie danej rzeczy? W moim przypadku jest tak, że bardzo doceniam gdy kupuję coś co zostało wyprodukowane w naszym kraju. Może to kwestia patriotyzmu, ale przede wszystkim polskie produkty kojarzą mi się z dobrą jakością. W czasach kiedy jesteśmy "zalewani" przez chińską masówkę każdy polski produkt traktuję jak perełkę, jako coś co nosi się lub używa z dumą. Mam tutaj na myśli szereg rzeczy tj. obuwie, ubrania, torebki, a nawet artykuły biurowe;) Jednak tematem przewodnim są oczywiście kosmetyki. Mam zamiar wziąć dzisiaj pod lupę naszą kochaną, polską Ziaję. Moje skojarzenia związane z tą firmą to głównie świetne ceny, wysoka jakość i różnorodność produktów. Podoba mi się to, że stawiają na przystępną cenę za naprawdę dobre składy. Tym bardziej cieszę się że w Galerii Jurajskiej mają swój salon :) Gdy tylko pojawia się jakaś nowość szybko biegnę do punktu "Ziaja dla Ciebie" by przetestować to co akurat firma wypuściła. Niedawno kupiłam kilka kosmetyków z serii "oczyszczanie skóry normalnej, tłustej i mieszanej - liście manuka":
  • krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc

 
3% zawartość kwasu migdałowego ma za zadanie złuszczać nasz naskórek nie drażniąc go aż tak jak w przypadku peelingów gruboziarnistych. To dobre rozwiązanie dla wrażliwych cer które potrzebują odnowy komórek naskórka bez większego naruszania go. Ma kremowo-żelową konsystencję i świeży, lekko miętowy zapach. Dobrze się wchłania i nawilża buzię :)
  • pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom

Podczas jej używania mam wrażenie, że myję się pastą do zębów z dodatkiem piasku. Ale nie jest to nic złego bo preparat wygładza, a wręcz przyjemnie zdziera z naszej twarzy martwe komórki. Nigdy wcześniej nie stosowałam czegoś takiego :) działa podobnie jak peeling gruboziarnisty. 
  • tonik zwężający pory na dzień/ na noc

Dziękuję z całego serca temu komuś kto wymyślił tonik w sprayu! ;) nie musimy bawić się w waciki i przemywanie. Wystarczy rozpylić tonik na twarz i gotowe. Pięknie pachnie i odświeża. W dodatku jest bardzo wydajny bo jedno psiknięcie nie pobiera dużej ilości płynu. Gorąco polecam zwłaszcza w gorące dni kiedy twarz jest zmęczona wysoką temperaturą.
  • żel z peelingiem oczyszczający pory na dzień/ na noc. 
Ten kosmetyk to "uosobienie" praktycznego podejścia Ziaji do pielęgnacji i oszczędzania czasu. Po pierwsze mamy w nim pompkę która wygodnie pozwala dozować żel. Druga sprawa to fakt, że jest to żel z peelingiem - więc za jednym razem mamy i oczyszczanie twarzy i usuwanie martwego naskórka. Po trzecie jest polecany na dzień i na noc = 1 produkt, a nie milion pięćset kosmetyków na rano, na lunch, na podwieczorek, na wieczór i na noc. Tak na poważnie doceniam, że jest to tak uniwersalny żel. Czwarty atut - widzimy zużycie żelu. 


Te cztery produkty stanowią świetne podstawy do codziennej pielęgnacji twarzy.
 Przyjemnie się ich używa ze względu na zapach i działanie. 
Jedyna rzecz, która mnie martwi to fakt że seria polecana jest do skóry normalnej, tłustej i mieszanej. Każdy ma inny rodzaj cery i inne potrzeby. Być może nie wszystkim by się te kosmetyki sprawdziły. Ja mam skórę normalną na pograniczu z mieszaną więc działanie jest łagodne i tego oczekuję. Jednak w przypadku cery mocno trądzikowej seria może być za słaba, a skóra potrzebować dermokosmetyków. 

Ciekawostka: 
Manuka to krzew, który rośnie w Nowej Zelandii i jest to inna nazwa dla drzewa herbacianego powszechnie znanego w Australii. Ekstrakt z liści manuka pozyskuje się poprzez destylację z parą wodną liści oraz gałązek drzewa herbacianego. Wytwarza się świeży i lekko ziołowy zapach. Olejek z drzewa herbacianego jest od dawna wykorzystywany do dezynfekcji i gojenia ran. Ma działanie bakteriobójcze, ściągające i regulujące pracę gruczołów łojowych. Istny zielony skarb :) 
Pozdrawiam
 kosmasia22




czwartek, 14 sierpnia 2014

Kolorowe trio pomadek + pedicure

Jak wiadomo, mocny makijaż latem nie jest zbyt dobrze przyjmowany przez naszą cerę. Głównie przez to że wszystko może nam "spłynąć" przy zbyt dużej temperaturze. Dzisiaj przychodzę z  kolorowymi pomadkami które moim zdaniem są lepszym rozwiązaniem niż mocno napigmentowane długotrwałe szminki. Nie wykluczam oczywiście imprez, wesel czy dyskotek. Skupiam się jedynie na delikatnym codziennym makijażu. Moimi ulubieńcami na lato są nawilżające balsamy do ust "Kolorowy koktajl" z Avonu z serii COLORTREND. Są dla mnie miłym zaskoczeniem ponieważ gdy je zamawiałam nastawiałam się tylko na lekko barwiące pomadki. Okazały się być idealnym uzupełnieniem makijażu ust, a dodatkowo bardzo dobrze je nawilżają. W ofercie są 4 kolory, natomiast ja zdecydowałam się na 3 oprócz czerwieni która do mnie nie pasuje :) Oto one: Coral Crush, Pink Pucker oraz Fuchsia Flush.



                                                   Od góry: Coral Crush, Fuchsia Flash i Pink Pucker...
                                     najbardziej lubię Pink Pucker :)


Zachciało mi się dzisiaj pomalować paznokcie u stóp i postawiłam na klasyczny francuski manicure z delikatnymi cekinami. Efekt mi się podoba ;) 




Pomimo pochmurnej pogody pozdrawiam ciepło :) 
kosmasia22

środa, 6 sierpnia 2014

Mydlane perełki

Tak wiem, że jako początkująca blogerka powinnam częściej tutaj zaglądać i coś nie coś zamieszczać.. W ramach usprawiedliwienia dodam, że miałam praktyki i nieco kosmetycznej wiedzy wpadło mi do głowy ;) Z drugiej strony mój czas skrada niepoprawny Christian Grey.. pewnie znany już wielu osobom ze słynnego bestsellera. Przechodząc do rzeczy, dzisiaj mam do pokazania swoją maleńką domową mydlarnię.. Niejedna osoba sobie o mnie pomyśli .. czy ona zgłupiała mając tyle mydeł? Otóż, to nie są wcale byle jakie mydła. To nie znane powszechnie jako Biały Jeleń. Moje zdobycze są o wiele bardziej kuszące, kolorowe i pachnące tak, że ma ochotę się je zjeść. A oto one:



1. Pozycja pierwsza należy do mojego faworyta - glicerynowe mydełko ręcznie robione, na bazie roślinnej z liczi i kwasem hialuronowym. Za co je uwielbiam? Zdecydowanie za zapach! Pachnie nieziemsko owocowo i pysznie ;) Jeśli chodzi o działanie to dobrze nawilża cerę dzięki zawartości kwasu hialuronowego. Stosuję je rano aby odświeżyć buzię i dodać jej energii na cały dzień.


                                          Czyż nie wygląda wspaniale ? 

2. Przy produkcji tego mydełka główną rolę odegrało kozie mleko i miód. Nie wiem dlaczego ale to połączenie w kosmetykach sprawia, że mam ochotę od razu je kupić.. jak np. serię Milk&Honey z Oriflame. Może dlatego, że ten związek ma za zadanie dobrze nawilżać naszą skórę. Szególnie polecany do cer suchych oraz pozbawionych nawilżenia w sezonie zimowym. Zapach jest subtelnie kremowy.


                                    I ten dodatkowy wizerunek kozy mnie rozbraja ;)

3. Czas na mydełko z ekstraktem z zielonej herbaty i gąbką luffa, którego zadaniem jest złuszczanie naskórka z dodatkowym pobudzeniem odnowy komórek. Wąchając je mam wrażenie, że przenoszę się w tropiki chociaż nigdy tam nie byłam ;) Mydło wspaniale orzeźwia, oczyszcza i wygładza cerę.


                                          Ach ta zieleń .. ;)
4. Przedostanie to już wymęczone przeze mnie mydełko z zawartością maku. Również ma owocowy zapach i piękny kolor. Producent twierdzi że ma ono działanie peelingujące jednak ja tego nie czuję. Mak po prostu jest w mydle zatopiony ale nie działa złuszczająco.. mimo to wciąż je lubię.


                                   Widzicie ten mak na zdjęciu? jest znikomy...

5. Na sam koniec przedstawiam mydło, którego jeszcze dobrze nie poznałam lecz chcę je już zaprezentować. Jest to mydło naturalne o chwytliwej nazwie owsianka;) Patrząc na nie mam wrażenie, że trzymam zmieloną owsiankę w kostce. Pani w mydlarni bardzo je zachwalała więc czeka sobie teraz grzecznie na swoją kolej.. mam nadzieję, że sprawdzi się równie dobrze jak reszta moich mydlanych perełek.



   Niech mydełkowa moc będzie z Wami ;) 




Pozdrawiam,
kosmasia22